Teologia Polityczna Teologia Polityczna
79
BLOG

Jakub Lubelski: Jak się rozmawia na europejskich salonach

Teologia Polityczna Teologia Polityczna Polityka Obserwuj notkę 64
O tym, jak Vaclav Klaus w stolicy narodu, którego jest reprezentantem, stracił okazję do tego by siedzieć cicho, możemy przeczytać na portalu Fronda.pl. Warto przyjrzeć się rozmowie, o której dyskutuje Europa, ale o której europejskie media boją się nawet napomknąć.  W piątek, 5 grudnia w Pradze, prezydent Czech - Vaclav Klaus - przyjął wizytę europarlamentarzystów między innymi z Niemiec, Irlandii i Słowacji. Po serii wymian milusińskich uprzejmości, i wzajemnych zapewnień, że Prezydent Klaus to nie potwór i że Martin Schulz to przyjemny misiaczek, Daniel Cohn-Bendit, myląc zapewne Pragę z paryską barykadą, przystępuje do meritum. Oznajmia Klausowi, iż nie interesuje go pogląd czeskiego prezydenta na temat Traktatu Lizbońskiego.  On, reprezentant oświeconej elity europejskiej, łaskawie powiadamia czeskiego prezydenta, że traktat ten ma być podpisany. Bez dyskusji. Przyjmuję zakłady, ile czołowych tytułów prasowych poruszy ten temat na swoich łamach?

To ,co budziło największą namiętność niemieckiego mandaryna - oto miara niemieckiego rozumienia demokracji - to sposób w jaki Klaus zamierza technicznie rozegrać rozstrzygniętą już przez Bendita kwestię akceptacji traktatu przez czeski sejm i senat. Po tej lekcji parlamentaryzmu, czas na pedagogikę (ani słowa o małych dzieciach!), lekcję relacji między ludzkich i savoir vivre`u. Niemiec bez cienia żenady oznajmił czeskiemu prezydentowi, z którym spośród Irlandczyków wolno się spotykać. Jak ujął to Cohn Bendit - chcę, aby Pan mi wyjaśnił, jaki jest poziom Pana przyjaźni w panem Declan`em Ganley'em z Irlandii...

Zaskoczony Prezydent Czech wyraża zdumienie. Taki ton rozmowy wobec tego regionu Europy wydawał się już nie do pomyślenia od przeszło 19 lat, a więc od czasu upadku komunizmu. Hans-Gert Pötering - w sposób mało rozgarnięty - poprosił, by nie porównywać niosących wolność, demokrację i pojednanie w Europie posłów do Związku Sowieckiego! Następnie - może jeszcze nie nawykłszy do podmiotowego traktowania reprezentantów Europy Środkowej - stwierdził iż „kolega Cohn-Bendit" powinien kontynuować. A gdyby były wątpliwości, każdy tu zapyta, o co tylko żywnie zechce.

Następnie irlandzki europarlamentarzysta - Brian Crowley - bez cienia skrępowania epatując bohaterską postawą swoich przodków, informuje Klausa, iż ten spotykając się z przeciwnikiem Traktatu Lizbońskiego znieważył naród irlandzki. Na riposty Prezydenta Klausa i przypomnienie faktu odrzucenia przez Irlandczyków traktatu w czerwcowym referendum, Crowley odpowiada zniecierpliwiony: Pan nie będzie mi mówił, jakie poglądy mają Irlandczycy. Jako Irlandczyk, wiem to najlepiej.

Choć znamy już w Polsce smak upomnienia by siedzieć cicho, a uporczywe polecenia, by coś podpisać wolnej Europie mogą nie mówić wiele, warto przemyśleć to, co przedostało się na światło dzienne. Argumentacja, że bojownicy o słuszną sprawę zawsze mają rację, od kilkunastu lat także nie robi na nas już wrażenia. To co natomiast powinno zdumiewać, to nieprawdopodobna arogancja, buta a nieraz chamstwo europejskich elit, która w połączeniu z wiecznie aspirującą i złaknioną czułych, europejskich spojrzeń częścią polskich elit, jednych prowadzi do rozpaczy, innych już tylko do furiackich bluzgów.

Charakter, klimat rozmów między europejskimi przywódcami, w znacznej mierze pozostaje tajemnicą. Jak pisał filozof, dla zdrowia demokratycznego społeczeństwa jest to konieczne. Są takie prawdy o polityce, których w demokracji ludzie wiedzieć by nie chcieli. Ktoś mógłby wątpić, bo czy fakt, że jeden drugiemu „kolbę do skroni przyłoży", albo zwyczajnie jeden na drugiego się wydrze, byłoby w stanie zachwiać demokracją, w której druga osoba w państwie szydzi ze strzałów jakie mogły ugodzić głowę państwa?

Ostatecznie, bez względu na to, czy ktoś jest słabszy od 13-letnich dziewczynek podczas hitlerowskich czy to esbeckich przesłuchań, bez względu na to czy brytyjskim gentlemanom, przystoi „dożynanie watach karłów moralnych", warto przemyśleć jaką rolę odegrają polscy politycy podczas arcyciekawie zapowiadającego się półrocza czeskiej prezydencji w UE. Jeszcze ciekawszym byłoby wyobrażenie sobie, jak przyjęliby - niosących wolność, równość i światło Eurodygnitarzy - polscy lordowie i gentlemani, i ci z GRU i ci z American Enterprise Institute.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka